Wysoka porażka z Kaszubią Kościerzyna.
Za nami przedostatni ligowy mecz na własnym boisku w tym roku. Niestety musimy dziś pogodzić się z bardzo niekorzystnym dla nas rozstrzygnięciem. Ulegliśmy Kaszubi Kościerzyna aż 0:5.
Nic nie wskazywało, że aż taką wysoką porażką zakończy się to spotkanie. Rzeczywistość okazała się jednak bardzo brutalna. Zespół, który w ostatnich dwóch potyczkach nie zdobył chociażby punktu, dzisiaj przerwał tę passę i zdołał nam wbić pięć goli.
Dla zawodników MLKS-u to najwyższa porażka w tej rundzie. Teraz krótki czas na analizę i chwila głębokich przemyśleń, bowiem już w przyszły weekend zmierzymy się na wyjeździe z Czarnymi Pruszcz Gdański. Jest to mecz o „przysłowiowe sześć punktów”, gdyż w tabeli dzielą nas tylko trzy oczka.
Mimo, że jako pierwsi stworzyliśmy sobie groźną okazję pod bramką Kaszubi, to nie mieliśmy za dużo okazji w całym spotkaniu. Jedynie w 15 minucie Jakub Mrozik dograł w pole karne z rzutu wolnego, gdzie przewrotką uderzał Jakub Gronowski, jednak bramkarz był dobrze ustawiony i zdołał wybronić piłkę. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1 po bramce zdobytej w 42’ minucie przez Nicolasa Kankowskiego. Po przerwie goście dołożyli jeszcze kolejne cztery trafienia. W 56’ i 65’ Błażej Troka, w 76’ ponownie Nicolas Kankowski oraz w 91’ z rzutu karnego Mateusz Kaczmarski.
Borowiak Czersk – Kaszubia Kościerzyna 0:5 (0:1)
O meczu z Kaszubią rozmawialiśmy z trenerem Arturem Papierowskim.
– Na pewno spodziewaliśmy się trudnego meczu, bo zespół z Kościerzyny jest wysoko w tabeli. Po dwóch porażkach z rzędu był to dla nich taki najlepszy moment, aby złapać ponownie kontakt z czołówką ligi. My oczywiście zrobiliśmy wszystko, aby to spotkanie wygrać. W tygodniu i przed samym meczem cały czas pracowaliśmy z myślą o zwycięstwie niedzielnego spotkania, natomiast sytuacja w czasie meczu była zupełnie inna.
Ważnym momentem była strata drugiego gola i od tamtej chwili zespół nie realizował tego co było nakreślone. Po raz kolejny wyszło to, że w sytuacji gdy wychodzimy ze strefy komfortu mamy z tym problem i to jest dość duży problem mentalny. Pozostałe bramki w dużej mierze były konsekwencją naszych roszad taktycznych spowodowanych kontuzjami. W przerwie wypadł Jakub Gronowski, tuż przed stratą drugiego gola z powodu urazu zszedł Jakub Gąsiorowski a zaraz po stracie drugiej bramki wypadł Darek Nowaczyk. Szansę gry otrzymali zmiennicy, daliśmy z ławki do boju wszystko, co mieliśmy.
Wynik bardzo wysoki, nie pamiętam kiedy ostatnio przegraliśmy 0:5 i to jest smutne. Natomiast żeby nie rysować tego wszystkiego w czarnych kolorach często jest tak, że po mocnym laniu drużyna potrafi się zmobilizować i odbudować, na to też liczę w tym tygodniu. W sobotę o 11.00 mamy arcyważne spotkanie w Pruszczu Gdańskim. Wierzę w mój zespół, w moich zawodników i wiem że stawimy czoła tym dwóm najbliższym drużynom, z którymi przyjdzie nam jeszcze zagrać do końca tego roku.